wlasciwy pojedynek Apollona
z Marsjaszem
(sluch absolutny
kontra ogromna skala)
odbywa sie pod wieczor
gdy jak juz wiemy
sedziowie
przyznali zwyciestwo bogu
mocno przywiazany do drzewa
dokladnie odarty ze skory
Marsjasz
krzyczy
zanim krzyk dojdzie
do jego wysokich uszu
wypoczywa w cieniu tego krzyku
wstrzasany dreszczem obrzydzenia
Apollo czysci swoj instrument
tylko z pozoru
glos Marsjasza
jest monotonny
i sklada sie z jednej samogloski
A
w istocie
opowiada
Marsjasz
nieprzebrane bogactwo
swego ciala
lyse gory watroby
pokarmow biale wawozy
szumiace lasy pluc
slodkie pagorki miesni
stawy zolc krew i dreszcze
zimowy wiatr kosci
nad sola pamieci
wstrzasany dreszczem obrzydzenia
Apollo czysci swoj instrument
teraz do choru
przylacza sie stos pacierzowy Marsjasza
w zasadzie to samo A
tylko glebsze z dodatkiem rdzy
to juz jest ponad wytrzymalosc
boga o nerwach z tworzyw sztucznych
zwirowa aleja
wysadzana bukszpanem
odchodzi zwyciezca
zastanawiajac sie
czy z wycia Marsjasza
nie powstanie z czasem
nowa galaz
sztuki - powiedzmy - konkretnej
nagle
pod nogi upada mu
skamienialy slowik
odwraca glowe
i widzi
ze drzewo do ktorego przywiazany byl Marsjasz
jest siwe
zupelnie