Tym galeonem barykady
Planete ognia oplywamy
Nic nie widzacy, niewidoczni -
Przejrzyste cienie dni.
W popiolu plusz sie zapadamy,
W ktory zmienily sie poklady,
Niebo sie coraz wyzej zloci,
Okret nabiera krwi.
Unosza nas ceglane fale -
Pietnastoletnich kapitanow
W spelnienie marzen o podrozach
W nietkniety stopa swiat.
I byle predzej, byle dalej,
Wczepieni w burty potrzaskane
Nim cialo calkiem sie zanurzy
W cisze bezdenna lat.
Map popalonych czarne ptaki
Kraza dokola gniazd bocianich,
Z ktorych nikt nie zawola - ziemia!
By zerwac nas ze snu.
Inne dzis nas prowadza znaki,
My juz dla swiata - niewidzialni -
I jeden tylko zbudzi hejnal
Zelazne kule glow.
Tubylec sie perlami poci
Tam, gdzie zielona i gleboka
Rzeka wsrod palm leniwie gada,
Ze nadplywamy - my:
Niosacy w darze huk i pocisk,
Smierc niezawodna w mgnieniu oka
Z ktorego cala nam wypadla
Planeta - grudka krwi.
1 | Pan Kmicic |
2 | Dzieci Hioba |
3 | Cromwell |
4 | Samosierra |
5 | O Zachowaniu Przy Stole |
6 | Aleksander Wat |
7 | Ambasadorowie |
8 | Krajobraz Po Uczcie |
9 | Mur |
10 | Sara |