Jacek Kaczmarski - Drzewo Genealogiczne текст песни

Rodowod moj nie siega bursztynowych szlakow,
Moj praszczur sie nie najadl na ciele Popiela,
I kiedy nie od razu budowano Krakow
Zabraklo takze mojej krwi przedstawiciela.

Czy byli pod Grunwaldem - milcza kronikarze,
Jezeli wzieli Moskwe - to ich tam zjedzono.
Brakuje mi pradziadow w glownym nurcie zdarzen
Bym mogl ich dac za przyklad pro publico bono.

Za to jacys przodkowie (widze po swych ustach,
Ktorych kroj Epikura psuje wstyd nieszczery)
Musieli czuc sie dobrze przy Saskich Augustach
I z Ciolkiem zwiedzac chetnie ogrody Wenery.

A ponoc moim krewnym byl zolnierz-poeta
Co za Kosciuszki szyj chcial biskupow, magnatow;
Ach czyzbym po nim przejal jakobinski nietakt
I czci brak dla blekitnej krwi i purpuratow?

Nie slychac o mym rodzie w Noc Listopadowa
I nie zasilal chyba styczniowych patroli,
Z Syberii zaden z moich z posiwiala glowa
Nie wracal, by napisac ksiege swych niedoli.

Za to jakis zmarzniety francuski gwardzista
Milo ogrzal sie w jednym z litewskich powiatow,
A znow Tatar Potockich czarnym okiem blyskal
Do stolecznej dzialaczki "Proletaryatu".

Najswiezsze drzewa rodu mojego galazki
Splonely za murami w getcie iw Powstaniu,
Lub w powojennym gruncie przyjely sie grzaskim
I wypuscily paczek - o nim w jednym zdaniu:

Chodzilem do kosciola - ogladac witraze,
W komunistycznej szkole mialem same piatki,
Od dziecka bylem glodny podrozy i wrazen
Nieswiadom, ze to zlego mile sa poczatki.

Nie mam blizn po kajdankach, napletek posiadam,
Na swiat przyszedlem w czepku, nie pod ulanskim czakiem;
Po dekadzie wygnania - polskim jeszcze wladam,
Prosze wiec o dokument, ze jestem Polakiem.

Nie ma blizn po kajdankach, napletek posiada,
Na swiat ten przyszedl w czepku, nie pod ulanskim czakiem;
Po dekadzie wygnania - polskim jeszcze wlada,
Prosi nas o dokument, ze jest Polakiem!