Snily mi sie ptaki bez nieba...
Snily mi sie konie bez ziemi...
Tu zadnej pory roku oprocz zimy nie ma,
tu miejsce na labirynt i na glowe kamien,
obcy mur z obcym murem graniczy,
na lodyzce podworka wiednie lniany kwiatek nieba.
A oni tam zboze sieja,
senne siano sie zwozi w sienie otwarte na osciez.
Tam lato ze zlotym berlem przechodzi.
Jeszcze z daleka samego Krolestwa
swieci ostatnie jablko na jabloni...
Tu miejsce na labirynt i na glowe kamien,
i nikt nie krzyknie nawet, kiedy upadne w zgielku zmotoryzowanym.
Jak resztki lodu sprzata sie przed wiosna - obcego czlowieka podniosa.
Zbiegna sie nagle wszystkie strony i pory roku beda rownoczesnie.
Wszystkie chwile uderza naraz do serca
i spor beda wiodly, do ktorej z nich naleze.
I niech to bedzie spowiedz, ale bez rozgrzeszenia.
Nie chce, by okradano mnie z mojego zycia.
| 1 | Gdziekolwiek |
| 2 | Ojczyzna |
| 3 | W Pochodzie Dni I Nocy |
| 4 | Droga Za Widnokres |
| 5 | Nie Wiem O Trawie |
| 6 | Dziecinstwo Moje |
| 7 | Pod Ubogie Niebo |
| 8 | Cisza Oddechu Trawy |
| 9 | Na Skale Czarnej |
| 10 | Zagadki |