Czasami mojej slepej posluszny ochocie
Pragne w tobie miec czujna na byle skinienie
Sluge, co pieszczotami gasi me pragnienie,
A ty jestes tak zmyslna i zwinna w pieszczocie!
Gdy twoj warkocz, jak w sloncu wybujale ziele,
Tchem rozwartych ogrodow ma dusze owionie,
Glowe twa, niby puchar, ujmuje w swe dlonie
I wargami w slad dreszczu prowadze po ciele.
I raduje sie, sledzac te warge, jak zmierza
Do mej piersi kosmatej, widnej w niedomroczu,
W ktorej marze piers w lesie ryczacego zwierza
I staram sie, gdy piescisz, nie tracic go z oczu.
1 | Gdziekolwiek |
2 | Ojczyzna |
3 | Kantata |
4 | W Pochodzie Dni I Nocy |
5 | Droga Za Widnokres |
6 | Nie Wiem O Trawie |
7 | Dziecinstwo Moje |
8 | Pod Ubogie Niebo |
9 | Cisza Oddechu Trawy |
10 | Na Skale Czarnej |